Rozprawa apelacyjna ws. wycinki lasu w Łebie. Wyrok 5 listopada

Rozprawa apelacyjna ws. wycinki lasu w Łebie. Wyrok 5 listopada

Przed Sądem Okręgowym w Słupsku odbyła się rozprawa apelacyjna od wyroku wobec dwojga właścicieli działek w Łebie oskarżonych i skazanych nieprawomocnie za spowodowanie zniszczeń w świecie roślinnym i zwierzęcym w znacznych rozmiarach. Wyrok ogłoszony zostanie 5 listopada.

reklama

Na rozprawę apelacyjną w Sądzie Okręgowym w Słupsku (Pomorskie) stawił się prokurator oraz oskarżona Maria van E. wraz z adwokatem. Na sali nie było zarówno oskarżonego Jerzego R., jak i jego pełnomocnika.

65-letniego Jerzego R. i 50-letnią Marię van E. Sąd Rejonowy w Lęborku 15 lutego br. uznał za winnych spowodowania zniszczeń w świecie roślinnym i zwierzęcym w znacznych rozmiarach. Oboje oskarżeni, zlecając wycinkę drzew na swoich działkach w Łebie mieli doprowadzić do zniszczenia runa leśnego, warstwy glebowej, lasu bażynowego, roślin podlegających ochronie całkowitej i częściowej oraz okresowych siedlisk ptaków i owadów. Las o powierzchni ok. 3 ha został wykarczowany między 23 a 25 lutego 2017 r., w czasie, gdy obowiązywały zliberalizowane przepisy dotyczące wycinki drzew na prywatnych działkach, tzw. lex Szyszko.

Oboje oskarżeni zostali nieprawomocnie skazani na sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu za rok. Obojgu sąd wymierzył także karę grzywny. Jerzemu R. w wysokości 15 tys. zł, a Maria van E. ma zapłacić 6 tys. zł. Mają również zapłacić nawiązkę na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, odpowiednio po 8 tys. zł i 5 tys. zł. Ponadto Jerzy R. został obciążony kosztami sądowymi w kwocie 8 tys. zł, a Maria van E. w kwocie ponad 7 tys. zł.

Apelację od wyroku I instancji wnieśli obrońcy obojga oskarżonych. Adwokat Jerzego R., w odczytanym przez sędzię dokumencie, zaskarżyła wyrok w całości i wniosła o uniewinnienie swojego klienta lub uchylenie wyroku i skierowania sprawy do ponownego rozpatrzenia. Pełnomocnik Marii van E., którego na sali rozpraw reprezentował mec. Jan Kurowski, wniósł o uniewinnienie oskarżonej. W ocenie obrony obojga oskarżonych w procesie doszło do “błędnych ustaleń faktycznych”.

Mec. Kurowski zaznaczył, że w jego ocenie materiał dowodowy nie wskazuje jednoznacznie na winę oskarżonej, która ponadto nie może odpowiadać za zniszczenia w świecie roślinnym i zwierzęcym poza granicami własnej działki, która ma zalewie 74 ary. Tym samym zarzut spowodowania przez oskarżoną zniszczeń znacznych rozmiarów nie ma pokrycia w faktach.

Jak przekonywał mec. Kurowski, żaden z trzech powołanych do sprawy biegłych, nie był w stanie stwierdzić, które z chronionych roślin i zwierząt znajdowały się na działce Marii van E. Za to jeden z biegłych wskazał, że roślinność na terenie, gdzie doszło do wycinki, się odradza, żaden nie potwierdził nieodwracalnych uszkodzeń. Ponadto, jak dodał obrońca oskarżonej, w bliskim sąsiedztwie działki Marii van E. ma powstać kompleks hotelowy.

Prokurator Prokuratury Okręgowej w Słupsku Sylwia Knapik zaznaczyła na rozprawie, że sąd I instancji w sposób pełny zgromadził materiał dowodowy i go “wnikliwie” przeanalizował, a zarzuty podnoszone w apelacji “są chybione”. “Sąd nie przekroczył zasady swobodnej oceny dowodów i w żadnej mierze nie można stwierdzić, że ocena opinii biegłych była dowolna” – mówiła prok. Knapik, wnosząc o nieuwzględnienie apelacji obrońców oskarżonych i utrzymanie wyroku I instancji w mocy.

Sędzia Aldona Chruściel-Struska ze względu “na zawiłość sprawy” odroczyła wydanie wyroku do 5 listopada.

Proces 65-letniego Jerzego R. i 50-letniej Marii van E. rozpoczął się przed Sądem Rejonowym w Lęborku 15 listopada 2018 r. Oboje, składając wyjaśnienia, nie przyznali się do winy.

Na rozprawie wyjaśniali, że na swoje działania mieli ustną zgodę urzędnika miejskiego. Nie mieli wiedzy o tym, że na ich gruntach rosną i bytują gatunki chronione prawem.

Sędzia Sądu Rejonowego w Lęborku Katarzyna Wesołowska 15 lutego br., skazując nieprawomocnie obojga oskarżonych, podkreślała, że zebrany materiał dowodowy nie pozwala budzić wątpliwości co do ich winy. Zaznaczyła, że bezspornie do wycinki doszło. Potwierdzili to w swoich zeznaniach pracownicy firmy, której ją zlecono. Ponadto zarówno urzędnicy, jak i leśnik nadleśnictwa Łeba, zeznali, że nie dali kategorycznych odpowiedzi właścicielom działek, którzy pytali, czy mogą wycinać na nich drzewa.

Czekamy na Twój komentarz


Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *